nareszcie!

Mama i ja - part 2

właśnie się zastanawiam co przeraża moją mamusię bardziej - fakt, że jadę do Japonii czy to że idę na wiejskie wesele xD

nauki z dram płynące

czasami z dramy można nauczyć się czegoś mądrego lub czegoś o sobie. Oglądałam dzisiaj drugi odcinek "Bartender" z Aibą. I co prawda odnosiło się to drinka i do baru, ale chodziło o usłyszenie najważniejszego głosu ze swojego serca.

I tak sobie pomyślałam... że być może dlatego nie jest dla mnie bolesne oglądanie zdjęć czy nagrań z koncertu w Yokohamie, bo w głębi serca wiedziałam że nie tak ma być. Że pomimo iż kocham Super Junior całym swoim sercem i są kawałkiem mnie to nie oni mieli być pierwsi. Nie wiem na ile moje serce ma rację, ale mówi mi że to właśnie koncert Arashi powinien być tym moim pierwszym. Oni byli moim pierwszym ukochanym zespołem, oni czekali na to półtora roku (a koncert pewnie będzie już bliżej dwóch lat).
Na ile kierują mną hormony, nie wiem. Dziś mało się nie popłakałam jak sobie pomyślałam, że za pół roku prawdopodobnie usłyszę ukochanego Juna jak krzyczy "Hey! Kokuritsu/Tokyo".

I nikt nie powiedział, że na Super Show 4 nie pojadę ;-)

money

Chyba mam za dużo kasy bo kusi mnie okropnie by sobie coś kupić, ale z drugiej strony wiem że powinnam wrzucić na Fundusz Tokijski ;-)
ale chciałabym sobie coś kupić, tylko nie wiem co xD

...?

Czuję się winna... bo powinnam być smutna i zła a oglądanie zdjęć powinno być bolesne, a nie jest. Przynajmniej na razie póki jest ich wciąż nie za wiele.
Choć odkąd pojawiają się kolejne (indywidualne) zdjęcia jest coraz gorzej, choć wciąż bez tragedii.

Może później...

a jak nie?

Mama i ja - part 1

Pokazałam mamie jak wygląda Kokuritsu i koncerty na Kokuritsu (kawałek "5x10 Tour" z widokiem na widownie), no i mówię że tam jest 70 000 miejsc. Mama lekko zbladła.

Mama: Jeszcze bardziej się niepokoję.
Ja: Oj mamo, nie masz się co martwić
M. Ale będziesz tam zupełnie sama
J: Nie będę. Będę tam ja i 69 999 innych fanek xD

^^

oglądam sobie koncercik Arashi i jak zwykle miałam dreszcze.
A do tego uświadomiłam sobie "o Boże, ja naprawdę ich zobaczę"...

kolejna motywacja ;)

xD

Jak coś robić to tylko z rozmachem - jestem fanką najpopularniejszego (i najdroższego) zespołu w Japonii xD
ale i tak ich kocham ^^

kto pyta nie błądzi, ne?

wzięłam się w garść.
Pierwsze kroki poczynione, no dobra drugie kroki.
Pierwsze to oszczędzanie (które jest w toku).
A drugie?
wreszcie wysłałam maile z pytaniami do Amandy i Gimmick.

takie tam przemyślenia większe i mniejsze

Kolejnym znakiem, że ja chyba jednak nie do końca „musiałam teraz zaraz natychmiast jechać na SuJu” jest fakt że w sumie dosyć łatwo i szybko z tego całego przedsięwzięcia zrezygnowałam. Wystarczyło kilka odmów z banków (i okres mi się skończył). A prawda jest taka, że gdyby mi naprawdę (ale tak naprawdę naprawdę) bardzo zależało to stanęłabym na głowie by to załatwić. Wystarczyłoby porozmawiać z Michałem żebyśmy wzięli „wspólny” kredyt (czyli on daje zarobki, ja spłacam) albo nawet  z mamą. Fakt cała wyprawa byłaby czystym szaleństwem załatwianym na wczoraj, ale udałoby się.
Ale nie jest też tak, że ja SuJu już nie lubię. Bo kocham ich bardzo i są bardzo ważni dla mnie. Nadal cholernie mnie boli serce jak sobie pomyślę „że mogłam”. Ciężko mi się momentami słucha ich piosenek, bo wiem „że mogłam ich słuchać na żywo”. Ciężko mi się przegląda zdjęcia i fancamy.
Fakt, że teraz troszkę inaczej do tego podchodzę, bo jestem rozhormonalizowana przedokresowo (tak jak miesiąc temu gdy planowałam wyprawę na SJ xP), bo ostatnio nie było już tak źle i aż tak nie cierpiałam. Pewnie to też dlatego, że na jakiś czas nieco się wycofałam ze świata SuJu. Mentalnie się na nich troszkę zamknęłam, by załagodzić nieco ból. I jakoś się udało. Wszystko pewnie jednak powróci ze zdwojoną siłą za 10 dni, kiedy pojawią się pierwsze materiały z „mojego” (niedoszłego) koncertu w Yokohamie.
    Gdybym miesiąc temu miała pieniądze to długo bym się nie zastanawiała i po prostu bym kupiła bilety, samolot, hotel. Ale jak zwykle wszystko rozbija się o pieniądze.
A ja z czystym masochizmem sprawdzam dostępność (coraz tańszych) biletów na ticket.co.jp :/
    Nadal nie wiem czym dobrze zrobiłam, że tak łatwo w sumie z tego zrezygnowałam, że nie zrobiłam wszystkiego co było możliwe żeby jednak zobaczyć Super Junior na żywo. Pewnie do końca fanowskiego życia będę żałować tej decyzji. Bo to jednak byłaby zajebista sprawa zobaczyć całą 13 razem na scenie, choćby z daleka.
    Ale z drugiej strony (że się posłużę cytatem)… kiedy Bóg zamyka drzwi, gdzieś otwiera okno. I może nie zrobiłam wszystkiego co możliwe by zobaczyć SuJu (choć wcale nie jest powiedziane, ze nigdy w życiu ich nie zobaczę. Może nie w pełnym składzie, może nie w tym roku, może nie za rok ale nigdy nic nie wiadomo), to nie porzuciłam szalonych koncertowych planów. Postaram się zrobić wszystko by zobaczyć Arashi. I uda mi się, bo w to mocno wierzę. Wiele wspaniałych osób mnie wspiera – mama, przyjaciółki. Wystarczy mi, że mnie nie potępiają i nie próbują wybijać mi pomysłu z głowy.
    Dobrze, że mam chwilę czasu i na przemyślenia i na oszczędzanie. Bo już jedną ważną rzecz sobie przemyślałam. Bo pierwotnie myślałam, że kredyt wezmę dopiero pod koniec, tuż przed wyjazdem. Ale tak sobie uzmysłowiłam, że to błędne myślenie i właściwie bezsensowne. Wsparcie z banku muszę wziąć po podjęciu decyzji, że na pewno jadę i kiedy będę pierwsze zakupowe rozmowy z Amandą prowadzić. Bo o ile być może na bilet na koncert będę miała z uzbieranych pieniędzy, to w tym samym czasie mniej więcej przydałoby się kupić bilet na samolot (bo pewnie im bliżej wylotu tym drożej a ja bym chciała mieć pewność, że polecę i nie wydam majątku). Nie wiem też jak z hotelem – czy będę musiała zapłacić od razu czy dopiero po przyjeździe.

Czyli plan finansowo-zakupowy wygląda tak: decyzja -> rozmowy z Amandą -> bank -> zakupy ^^

Back to Home Back to Top Bo marzenia są najważniejsze. Theme ligneous by pure-essence.net. Bloggerized by Chica Blogger.