takie tam przemyślenia większe i mniejsze

Kolejnym znakiem, że ja chyba jednak nie do końca „musiałam teraz zaraz natychmiast jechać na SuJu” jest fakt że w sumie dosyć łatwo i szybko z tego całego przedsięwzięcia zrezygnowałam. Wystarczyło kilka odmów z banków (i okres mi się skończył). A prawda jest taka, że gdyby mi naprawdę (ale tak naprawdę naprawdę) bardzo zależało to stanęłabym na głowie by to załatwić. Wystarczyłoby porozmawiać z Michałem żebyśmy wzięli „wspólny” kredyt (czyli on daje zarobki, ja spłacam) albo nawet  z mamą. Fakt cała wyprawa byłaby czystym szaleństwem załatwianym na wczoraj, ale udałoby się.
Ale nie jest też tak, że ja SuJu już nie lubię. Bo kocham ich bardzo i są bardzo ważni dla mnie. Nadal cholernie mnie boli serce jak sobie pomyślę „że mogłam”. Ciężko mi się momentami słucha ich piosenek, bo wiem „że mogłam ich słuchać na żywo”. Ciężko mi się przegląda zdjęcia i fancamy.
Fakt, że teraz troszkę inaczej do tego podchodzę, bo jestem rozhormonalizowana przedokresowo (tak jak miesiąc temu gdy planowałam wyprawę na SJ xP), bo ostatnio nie było już tak źle i aż tak nie cierpiałam. Pewnie to też dlatego, że na jakiś czas nieco się wycofałam ze świata SuJu. Mentalnie się na nich troszkę zamknęłam, by załagodzić nieco ból. I jakoś się udało. Wszystko pewnie jednak powróci ze zdwojoną siłą za 10 dni, kiedy pojawią się pierwsze materiały z „mojego” (niedoszłego) koncertu w Yokohamie.
    Gdybym miesiąc temu miała pieniądze to długo bym się nie zastanawiała i po prostu bym kupiła bilety, samolot, hotel. Ale jak zwykle wszystko rozbija się o pieniądze.
A ja z czystym masochizmem sprawdzam dostępność (coraz tańszych) biletów na ticket.co.jp :/
    Nadal nie wiem czym dobrze zrobiłam, że tak łatwo w sumie z tego zrezygnowałam, że nie zrobiłam wszystkiego co było możliwe żeby jednak zobaczyć Super Junior na żywo. Pewnie do końca fanowskiego życia będę żałować tej decyzji. Bo to jednak byłaby zajebista sprawa zobaczyć całą 13 razem na scenie, choćby z daleka.
    Ale z drugiej strony (że się posłużę cytatem)… kiedy Bóg zamyka drzwi, gdzieś otwiera okno. I może nie zrobiłam wszystkiego co możliwe by zobaczyć SuJu (choć wcale nie jest powiedziane, ze nigdy w życiu ich nie zobaczę. Może nie w pełnym składzie, może nie w tym roku, może nie za rok ale nigdy nic nie wiadomo), to nie porzuciłam szalonych koncertowych planów. Postaram się zrobić wszystko by zobaczyć Arashi. I uda mi się, bo w to mocno wierzę. Wiele wspaniałych osób mnie wspiera – mama, przyjaciółki. Wystarczy mi, że mnie nie potępiają i nie próbują wybijać mi pomysłu z głowy.
    Dobrze, że mam chwilę czasu i na przemyślenia i na oszczędzanie. Bo już jedną ważną rzecz sobie przemyślałam. Bo pierwotnie myślałam, że kredyt wezmę dopiero pod koniec, tuż przed wyjazdem. Ale tak sobie uzmysłowiłam, że to błędne myślenie i właściwie bezsensowne. Wsparcie z banku muszę wziąć po podjęciu decyzji, że na pewno jadę i kiedy będę pierwsze zakupowe rozmowy z Amandą prowadzić. Bo o ile być może na bilet na koncert będę miała z uzbieranych pieniędzy, to w tym samym czasie mniej więcej przydałoby się kupić bilet na samolot (bo pewnie im bliżej wylotu tym drożej a ja bym chciała mieć pewność, że polecę i nie wydam majątku). Nie wiem też jak z hotelem – czy będę musiała zapłacić od razu czy dopiero po przyjeździe.

Czyli plan finansowo-zakupowy wygląda tak: decyzja -> rozmowy z Amandą -> bank -> zakupy ^^

0 komentarze:

Leave a Comment

Back to Home Back to Top Bo marzenia są najważniejsze. Theme ligneous by pure-essence.net. Bloggerized by Chica Blogger.