czas się brać do roboty

co prawda chwilowo bardzo dużo tego jeszcze nie ma, ale muszę wziąć się w garść i wysłać te maile a nie tylko trzymać je napisane na karteczkach. Bez tej podstawowej wiedzy moja wyprawa lekko nie ma sensu ;)

na razie plan to wysłać maile z pytaniami o bilety (na razie ogólne) do Amandy i Gimmick_Game
a w dalszym czasie zrobić resaerch w hotelach w Japoni
i przede wszystkim odkładać z każdej pensji minimum 500zł

muszę popatrzeć co mogłabym sprzedać i sobie dorobić nieco

Yay ^^

już się doczekać nie mogę ^^

:/

nienawidzę się tak czuć, nienawidzę. Ni to złość, ni to smutek, ni depresja. Wszystko naraz. I jeszcze praca.
W ogóle wszystko jest do kitu i do bani...

chcę pójść spać i obudzić się za pół roku

...

Tak mi trochę, nie wiem jak to określić, wstyd? skrępowanie? zakłopotanie? głupio?  w stosunku do moich Przyjaciółek, z powodu mojej wyprawy na Dzikich Azjatyckich Chłopów i całej jej otoczki finansowej...
Jakoś mi tak niefajnie. Bo z jednej strony trudno ukrywać ile taki wypad kosztuje i trudno go ukrywać, a z drugiej strony to wiem że jestem rozpieszczoną smarkulą...

Przepraszam Dziewczynki!

moja motywacja

tabelki

ostatni dni zajęły mi cholerne tabelki na kontrolę. Jeśli dobrze policzyłam spędziłam nad nimi jakieś 30-35 godzin (może nawet więcej). Siedziałam nad nimi dniami i nocami. Wiem, że tak naprawdę nie miałam wyboru bo po za mną nikt by ich w takim czasie nie zrobił. Właściwie nikt po za mną by ich w ogóle nie zrobił. Mimoza jak zwykle by się wykręciła, że przecież ona nie wie jak... yhhh... a ja nie mogę tak powiedzieć. Po za tym momentami mam to cholerne poczucie obowiązku. Właściwie to mogłam zagonić (ha ha ha ha ha) Mimozę do wklepywania części danych. Ale wszyscy wiemy jakby się to skończyło. Ona nic po za swoim nie robi, nic. Nawet jak widziała, ze już dosłownie płakałam ze zmęczenia nad tymi cholernymi tabelkami to nawet nie zapytała czy napiłabym się herbaty. Niestety wypadły mi 3 dni i teraz będę musiała nadrobić stracony czas, bo nawet po prośbach Szefowej Mimoza nie bardzo mi pomogła. No z łaski poukładała mi dokumenty 2 firm (żeby się nie przepracowała). Bez prac w domu się raczej w tym miesiącu nie obejdzie...
Może i jestem materialistką, ale mam nadzieję że coś ekstra za te cholerne tabelki do mojego budżetu wpadnie. Przydałoby się na realizację nadchodzących planów.

jeszcze słów kilka o planie "Agatka jedzie do Japonii na koreański zespół"

niech ten post będzie ciekawostką, ale i nauką na przyszłość. Że nim się coś zacznie planować lepiej najpierw wszystko dokładnie sprawdzić. I raczej mając więcej czasu niż miesiąc. Co prawda gdybym była bogata to czas nie miałby znaczenia. Jednakowoż lepiej wszystko dokładnie sprawdzić.

Pierwotny plan zakładał, że budżet zamknie się w około 5-6 tys (nie licząc gadżetów, pamiątek, pociągów i żarcia).
samolot - ok 2400
hotel - ok 1000
koncerty (3szt) - ok 1300
i o ile samolot był pewien, hotel mniej więcej, o tyle z biletami na koncert sprawa nie wyglądała już tak różowo po bliższym przyjrzeniu się. Nie mówiąc już o samej dostępności i pewności czy nawet posiadając bilet zostanie się wpuszczonym na imprezę. Cena nominalna biletu na jeden koncert to ok 150$ i tak też radośnie sobie policzyłam. Zapominając o najważniejszym... przecież na rynku wtórnym nie ma szans by dostać bilety w takiej cenie. Trzeba liczyć 2-3 razy tyle. I tu już zaczął mi się budżet rozjeżdżać. Bo zamiast wydać 450$ na 3 bilety, to w rzeczywistości nie starczyło by nawet na dwa. Na jeden koncert głupio lecieć pół świata raczej. Choć w moim przypadku różnie może być xP

I choć musiałam zrezygnować z wyjazdu na Super Junior w lutym :(, to planu szalonego wyjazdu na koncert do Japonii nie odłożyłam zupełnie. Chce zrobić w tym roku coś szalonego dla siebie, więc postanowiłam że jednak pojadę w tym roku do Japonii. I to na koncert. Na koncert mojego najukochańszego zespołu. Na koncert Arashi ^^

Mając doświadczenia (ha ha) z SuJu wiem na co zwrócić uwagę i jak się do tego szalonego planu przygotować by wyszło jak najlepiej. Wstępny plan organizacyjny już się w mojej głowie zarysowuje, a co dalej?
to się okaże

Enigmatycznie

do tej pory posty (ha! całe dwa) były dość enigmatyczne i tajemnicze. Tak naprawdę nie było to spowodowane niczym szczególnym. Tak po prostu wyszło.

Im więcej czasu upływa od decyzji, że plan nie zostanie zrealizowany tym bardziej wydaje mi się szalony i momentami głupi. Trzeba mieć naprawdę nie równo pod sufitem by coś takiego zaplanować...

chciałam w miesiąc mniej więcej zorganizować sobie wyjazd do Japonii na 5-6 dni (z czego dwa to miały zajmować przeloty w te i z powrotem)  na koncert (dwa koncerty) jednego z moich ukochanych zespołów - Super Junior. I chciałam polecieć tam zupełnie sama. I na tą odrobinę szaleństwa i masę szczęścia chciałam wydać 6-8 tys zł, z czego podstawę miał stanowić kredyt z banku. I pewnie gdyby jakiś bank był chętny dać mi te pieniądze na względnie dogodnych warunkach dziś pewnie byłabym w szale załatwiania hotelu w Yokohamie. Niestety banki nie były chętne się ze mną wiązać na dłuższy okres, a co za tym idzie plan nadal zostaje tylko w sferze marzeń.
Może i dobrze się stało...

Choć z drugiej strony bardzo bardzo bardzo żałuję, bo chciałabym (moje serce i dusza wprost się rwą) zobaczyć ich na żywo. Przekonać się, że uśmiech Leeteuka naprawdę jest taki czarujący, Sungmin jest słodki jak ciężarówka cukru, Siwon ma zniewalający ABS a Eunhyuk to prawdziwa dance machine.
Niestety los zdecydował inaczej. A mnie coraz ciężej ogląda się zdjęcia i fancamy z najnowszych koncertów, bo cały czas myślę "że przecież ja też mogłam ich zobaczyć na żywo", "że tak blisko było do spełnienia, a zarazem tak daleko"...

że też cholerne pieniądze zawsze muszą wszystko pokrzyżować :/ :/ :/

ale nie tracę nadziei, a nowy plan już się klaruje w mojej głowie. Ale o tym może później :)

czy kierujesz się sercem czy rozumem...

Bo o ile jeszcze w niedzielny wieczór ze łzami w oczach byłam pewna swojego pomysłu i zdolna byłam drzeć szaty byle by tylko spełnić moje marzenie. O tyle w chwili obecnej już bardziej racjonalnie do tego pomysłu podchodzę. Widzę, że całość miała więcej minusów aniżeli plusów. Choć serce mówi mi coś zupełnie innego. Bo czyż czasem nie trzeba czegoś poświęcić dla chwili radości.

Jest mi z tego powodu przykro, ale życie zweryfikowało moje marzenia. I chyba powinnam podziękować bankowi, ze jednak nie bardzo chce się ze mną związać na dłuższy czas.

Jestem rozbita (i to nie tylko z powodu przeziębienia). Bo wiem, ze obie decyzje na swój sposób są/byłyby słuszne.

ale bez nerwów... jest nowy pomysł xD

Marzenia

Nad tym tematem ryczę od dwóch dni. Ryczę bo nie wiem co mam robić.
Rozum swoje, serce swoje. I każde ma rację.
Cały czas zastanawiam się nad zadanym na Facebooku pytaniu "Ile bylibyśmy w stanie zrobić by spełnić nasze marzenia". Co prawda mało kto mi odpisał, ale spoko. Wystarczy, ze ja ten temat ostatnio wałkuję w tę i  z powrotem. Co ma zrobić?
Między mną a moim mega szalonym (i zupełnie nieracjonalnym) marzeniem stoi 6 tysięcy złotych (a właściwie to nawet koło 8, ale 2 jakoś nazbieram więc nadal brakuje 6).
Zdaję sobie z tego sprawę, ze to jest potwornie dużo pieniędzy. Jakby nie patrzeć 4 moje pełne pensje. Cztery miesiące prac. Gdybym miała nieco więcej czasu pewnie część tej kwoty bym oszczędziła. Ale niestety najgorsze jest to, że ja nie mam zupełnie czasu. I właściwie kredyt z banku powinnam dostać wczoraj.
Tak... niestety bez kredytu się nie obejdzie.
No ale wracając do zagadnienia...
ile jest dla mnie warte marzenie?
jak bardzo jest dla mnie ważne??
ile jestem w stanie dla niego zrobić???

i właśnie dlatego ryczę, bo nie wiem co mam robić.
rodziców mam podzielonych - mama podobnie jak ja jest bardziej jak "serce", tata to "rozum".
Choć tata na razie wie tylko o pożyczce, wciąż nie wie na co mi ona.
i na razie niech tak zostanie, nie zrozumiałby
ale ani on, ani mama, ani nawet milion przyjaciółek nie podejmie za mnie tej decyzji. To musi być moja własna decyzja.

A teraz idę się z problemem przespać (choć wczoraj nie mogłam z jego powodu zasnąć).
i czekać na 2 albo 3 telefony jutro.

Back to Home Back to Top Bo marzenia są najważniejsze. Theme ligneous by pure-essence.net. Bloggerized by Chica Blogger.