do tej pory posty (ha! całe dwa) były dość enigmatyczne i tajemnicze. Tak naprawdę nie było to spowodowane niczym szczególnym. Tak po prostu wyszło.
Im więcej czasu upływa od decyzji, że plan nie zostanie zrealizowany tym bardziej wydaje mi się szalony i momentami głupi. Trzeba mieć naprawdę nie równo pod sufitem by coś takiego zaplanować...
chciałam w miesiąc mniej więcej zorganizować sobie wyjazd do Japonii na 5-6 dni (z czego dwa to miały zajmować przeloty w te i z powrotem) na koncert (dwa koncerty) jednego z moich ukochanych zespołów - Super Junior. I chciałam polecieć tam zupełnie sama. I na tą odrobinę szaleństwa i masę szczęścia chciałam wydać 6-8 tys zł, z czego podstawę miał stanowić kredyt z banku. I pewnie gdyby jakiś bank był chętny dać mi te pieniądze na względnie dogodnych warunkach dziś pewnie byłabym w szale załatwiania hotelu w Yokohamie. Niestety banki nie były chętne się ze mną wiązać na dłuższy okres, a co za tym idzie plan nadal zostaje tylko w sferze marzeń.
Może i dobrze się stało...
Choć z drugiej strony bardzo bardzo bardzo żałuję, bo chciałabym (moje serce i dusza wprost się rwą) zobaczyć ich na żywo. Przekonać się, że uśmiech Leeteuka naprawdę jest taki czarujący, Sungmin jest słodki jak ciężarówka cukru, Siwon ma zniewalający ABS a Eunhyuk to prawdziwa dance machine.
Niestety los zdecydował inaczej. A mnie coraz ciężej ogląda się zdjęcia i fancamy z najnowszych koncertów, bo cały czas myślę "że przecież ja też mogłam ich zobaczyć na żywo", "że tak blisko było do spełnienia, a zarazem tak daleko"...
że też cholerne pieniądze zawsze muszą wszystko pokrzyżować :/ :/ :/
ale nie tracę nadziei, a nowy plan już się klaruje w mojej głowie. Ale o tym może później :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Leave a Comment